Najbardziej śmieszyły mnie momenty,
kiedy powtarzali „Przecież wiem jaka jesteś”. To takie
idiotyczne. Naturalnie przez kilka lat zdążyli poznać pewną część
mnie, jednak mówiąc matematycznym językiem był to tylko ułamek,
pewna część z całości. Nawet Naty, tutaj moja przyjaciółka,
ale również dziewczynka na posyłki, nie miała jak dowiedzieć się
o mnie o wiele więcej.
Etykietka już jest przypisana, była w
zasadzie już dawno temu, a ja po prostu nigdy nie zamierzałam jej
odklejać. Bo i po co? Jaki jest sens w tym by poznawali pozostałe
ułanki? Żaden.
Fakt iż jestem blondynką w połączeniu
z moim zamiłowaniem do chodzenia w kolorze różowym, albo
lamparcich centkach tylko potwierdził ich przypuszczenia. Laleczka
barbie. Zarozumiała, pewna siebie, bezduszna, żyjąca na zasadzie
„po trupach do celu”. Nie powiem żeby wszystko było zmyślone. Zarozumiała i pewna siebie zawsze byłam, tu nie przeczę. Ale co do
bezdusznej i „po trupach do celu” mogłabym spekulować. Lecz nie
miałam potrzeby wyprowadzać ich z błędu.
Na tym polegała zabawa. Dla nich
zostanę plastikową blondynką i niewiele się zmieni. Dla nich się
nie zmienię. Nie pokażę reszty ułamków.
To dziwne, że człowiek może zmienić
się w przeciągu sekundy. Pustą laleczką jestem do chwili, w
której przekroczę furtkę mojego domu. Dom. Cudowne słowo.
Smakujące lodami śmietankowo-czkoladowymi z cukierkową posypką.
Tam jestem po prostu super zdolną
dziewczyną. Nie muszę się tym chwalić, bo każdy o tym wie. Nie
mam wrogów, więc nie muszę posuwać się do intryg. Tam jestem po
prostu sobą. Spokojną sobą.
-Znam ją, Federico, nie wierzę by
mogła się zmienić.
No cóż Violu, trochę racji Ci
przyznam. Zmienić to ja się nie zmienię. Mogę jedynie odkryć to,
co zawsze ukrywałam. Przed nimi rzecz jasna.
Najbardziej lubię wieczory, kiedy mogę
odpalić laptopa i wejść na video chat. Naty dostępna. Dużo
znajomych ze szkoły również. Ale mnie to nie obchodzi. Nigdy nie
obchodziło. Zawsze zjeżdżam tylko na jedno imię czekając aż
wreszcie się pojawi. I zawsze to robi.
-Jaki piękny dzień. - powiedział tym
razem z lekkim rozbawieniem.
Siedział przed oknem, często mi to
robił, bym mogła pooglądać gwiazdy nawet w tak dziwny sposób. Ja
siedziałam na łóżku, więc widział mnie, poduchy, etażerkę z
kilkoma zdjęciami i gazetami (na kilku zdjęciach sam się
znajdował), oraz bukiet białych róż, który dostałam od niego na
imieniny.
-Piękny? Co się stało? Czyżby
blondynka z kokardką we włosach Cię rzuciła?
-Mnie? Cóż. To, że Emily widziała
mnie z Katie, poznałem ją w sumie dzisiaj, spodobałaby Ci się.
-Nie gustuję w dziewczynach.
-Zwłaszcza w blondynkach. Jedna to za
dużo?
-Widziała Cię i co?
-Płakała. Zwyzywała mnie. Ale
stwierdziła, że mnie kocha i mi wybaczy, jak jej obiecam, że to
się nie powtórzy.
-Twoje obietnice nie są nic warte.
-Cóż, to zależy komu je składam.
Kiwnęłam głową. Diego, Diego. Znamy
się chyba od zawsze. Przy nim odsłaniam kolejną cząstkę siebie.
Ma swoją prywatną, jest podobana do tej domowej, ale z nutką
wredoty i sarkazmu. Jesteśmy przyjaciółmi, nic się nie da ukryć.
Jestem pewna, że gdyby widział mnie w szkole mógłby się
roześmiać. Niby żartujemy w taki sposób, ale to co innego. Przy
nim nie muszę być poważna.
-Zobaczysz, jeszcze któraś sprawi Ci
lanie. W zemście.
-Lu, czy Ty aby mi nie grozisz?
-Ja? Skądże znowu. Twierdzę, że
kiedyś zakochasz się po uszy w jednej z takich blondynek, a ona
kopnie Cię w tyłek.
-Życzysz mi tego?
-Może trochę.
Zaśmiał się. Jak zwykle. Zawsze
zdaje mi relacje ze swych nowych podbojów miłosnych. Rozmawiamy
codziennie koło godziny, dwóch. Do tego często przez telefon.
Po jego wyjeździe niewiele się
zmieniło. To było dobre kilka lat temu. Ale wakacje zawsze spędzamy
razem, święta bardzo często. Jesteśmy po prostu jak rodzina.
-Teraz Ty opowiadaj o swoich podbojach
miłosnych. - rzucił rozsiadając się wygodnie.
-Ja? - uniosłam brwi.
-Tak, Lu.
-Ja nie ma Ci co opowiadać.
-Daj spokój, mnie próbujesz
okłamywać? Najsłabsza kamerka nie ukryje Twoich roziskrzonych
oczu, głupawego uśmieszku i rumieńców, z pewnością nie
spowodowanych makijażem. Już jak tylko rano zadzwoniłaś słyszałem
to w Twoim głosie. No mów.
-Ja. Nie. Jestem. Zakochana.
-Nie rozmawiasz z żadnym znajomym ze
szkoły. Oni może i by to kupili. Znam Cię zbyt dobrze.
O. Kolejny twierdzi, że mnie zna.
I chyba jako jedyny ma rację.
-Nie jestem zakochana! Na pewno nie w
Fede! Dajcie mi już spokój! Ty i Natalia!
Wypaliłam. Oj. Blondynka ze mnie. W
sumie nawet nie wiem czy nie zrobiłam tego specjalnie. Może trochę.
-A więc Federico. Opowiedz o tym
chłopaku, w którym tak bardzo nie jesteś zakochana.
-Daj spokój, Diego.
-Mi nie powiesz?
-Nie mam o czym mówić.
Zaśmiał się głośno.
-Musisz być nieźle zakochana skoro aż
tak to wypierasz.
Pokręciłam głową wywracając
oczami.
-Głupi jesteś. Ja zakochana? Ja?
Wiesz, nawet nie chce mi się z Tobą rozmawiać.
Podrzuciłam ręką włosy i zrobiłam
obrażoną minę.
-Dobra, dobra, nie wkurzaj się. Jak
będziesz gotowa to opowiesz. - pokręcił głową śmiejąc się pod
nosem.
Prychnęłam głośno. Nie byłam
zakochana, więc nie miałam z czego się tłumaczyć. To, że Diego
wciąż mówił mi o swoich nowych dziewczynach nie miało nic do
rzeczy. On nie był w żadnej zakochany. I ja też nie byłam, co to
to nie. Absolutnie nie.
Od dwudziestej pierwszej do północy
byliśmy pogrążeni w rozmowie. Trochę ponad dwie godziny (reszta
to przerwa na prysznic), a wciąż było o czym rozmawiać.
Kiedy Diego wyjechał czułam się
pusto. To było dziwne po wspólnym dzieciństwie tak nagle stracić
przyjaciela. Oczywiście obiecaliśmy sobie telefony i tak dalej, ale
wiadomo jak to bywa. To nigdy nie jest to samo. Dlatego w sumie teraz
mnie dziwi, że on wciąż jest osobą, która zna mnie najlepiej.
Ba, nawet moi rodzice nie wiedzą o mnie tyle ile on. Codzienne
rozmowy, każde wakacje, święta, ferie, czasami nawet weekendy
robią swoje. Przyjaźń na odległość. Widać jest możliwa.
Ale jego głos. Te oczy. To sprawiało,
że byłam po prostu oczarowana. Słuchałam jak śpiewa to dla mnie,
a kolana po prostu się pode mną uginały. Gdy Federico odstawił
gitarę i zostawił mnie samą przez chwilę nie wiedziałam co się
dzieje. Wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
-Diego... Chyba jestem zakochana.
~fin~
Uf, udało się wstawić to jeszcze przed wyjazdem. Nie ukrywam, nawet podoba mi się ten tekst, jedyne co sobie mogę zarzucić to zmieszanie czasów, ale starałam się żeby było to tak jakby logiczne, jeszcze nad tym popracuję.
Teraz do Hiszpanii, więc do zobaczenia ;]
Cudeńko *.*
OdpowiedzUsuńTi amo<3
OdpowiedzUsuń