piątek, 25 lipca 2014

El secreto de las estrellas


Kolejny błysk migawki.

Blade światło dawno przestało oślepiać, jedynie trochę drażniło oczy. Ale już zdążyła do niego przywyknąć, brązowe tęczówki były ukazane w całej okazałości, bez zbędnego mrużenia.

-Doskonale. Teraz obróć się w lewo.

Posłusznie wykonała polecenie i położyła prawą dłoń na biodrze. Kilka pstryknięć później uśmiechnęła się pokazując rząd białych zębów, potem pochyliła głowę, dała ręce do tyłu, zgięła kolana.

-Cudownie. Jesteś cudowna. Aparat cię kocha.

Słyszała to setki razy, ale i tak zaśmiała się pod nosem. Oczywiście to również zostało uchwycone na kilku zdjęciach. Wciąż pamiętała jak na pierwszej sesji fotograf opowiadał jej dowcipy tylko po to, by na fotografiach widoczny był jej naturalny śmiech. Teraz, po latach, potrafiła wywołać bardzo podobny bez najmniejszego problemu, nawet w najgorszy dzień. Świetna przykrywka.

-Mam co trzeba. Dziękuję i do zobaczenia. - powiedział chowając kamerę. - Za kilka dni wyślę Ci najlepsze obrobione zdjęcia mailem.


Wieczór zawsze był jej ulubioną porą dnia. Noszenie ciemnych okularów kiedy słońce dawno zaszło, poruszanie się ogromnymi czarnymi samochodami, to wszystko było dla niej jak sen. Błyski fleszy, gdy tylko wysiadła, zdjęcia na pierwszej stronie gazet. Sława. Na początku wszystko było jak bajka. A Ludmiła była częścią tej bajki.

Z gracją wyszła z czarnej limuzyny, odrzuciła do tyłu jeden lok. Przywdziała sztuczny-prawdziwy uśmiech i sunęła po czerwonym dywanie wysłuchując zewsząd swojego imienia, próśb o podpis na kartce czy zwykłych pełnych uwielbienia pisków.

Ciemne okulary były konieczne. Błyski fleszy potrafiłyby oślepić nawet niewidomego. A jej wzrok po jednym takim wypadzie bez ciemnej warstwy ochronnej przez kilka dni dochodził do siebie.

Kroczyła dumnie na szpilkach podchodząc do ludzi i podpisując im karteczki.

-Też Was kocham!

Tak popularny i mdły tekst, ale zawsze cisnął jej się na usta. Był odpowiedzią na ich wrzaski. I ona dobrze o tym wiedziała, dlatego bardzo często go wykorzystywała.

W końcu udało jej się dotrzeć do ogromnych, złotych drzwi. Posłała obecnej widowni buziaka, za co została nagrodzona gromkimi brawami, i wreszcie przekroczyła próg.

Nie wiedziała nawet po co takie przywitanie, przecież była tylko gościem. Dostała pisemne zaproszenie na „Koncert gwiazd”, zatem ubrana w złotą suknię pojawiła się w wyznaczonym miejscu.

-Hej piękna. - kilka kroków później zagadnął ją szatyn i wziął pod rękę.

-Diego. Jak zwykle szarmancki. - rzuciła ściągając okulary i wkładając je do torebki.

-Wiesz, że świecimy jako para tego roku? - zaśmiał się.

-Jak nie dasz im swoich sekretów to wymyślą Ci nowe. - wzruszyła ramionami. - Zawsze mogli mi dać kogoś gorszego.

-Jakaś Ty miła, Lu. - pokręcił głową.

Zaprowadził ją na salę i zajęli miejsca w pierwszym rzędzie. Oczywiście posadzili ich obok siebie, modela i modelkę, tak, żeby zdjęcia wyszły perfekcyjnie. Koncert nieco się opóźniał, a im zrobiono już mnóstwo zdjęć. Kolejna bzdura pojawi się na pierwszych stronach gazet? O, zapewne.

W końcu jakaś młoda dziewczyna weszła na scenę. Szczupła blondynka o ślicznym uśmiechu. Ludmiła skrzywiła się nieznacznie.

Teraz takie dziewczyny stają się sławne, kiedy któraś odbierze mi to, co moje?

Niestety musiała przyznać, że blondynka spisuje się nieźle. Zapowiedziała najbliższy występ profesjonalnie, ale nie nudno. Oczywiście pomogły jej w tym efekty specjalne na koniec, ale to i tak nie poprawiło młodej Ferro humoru.

No i się zaczęło.

Kolejne zapowiadane gwiazdy muzyki z całego świata. O kilku z nich Ludmiła w ogóle nie słyszała, kilku kojarzyła. Ale byli też tacy, których znała bardzo dobrze, nie tylko same utwory, co ludzi. Wiadomo, będąc sławnym nietrudno spotkać się ze swoimi idolami.

Śpiewała z widowni razem z nimi, czasami wstawała by trochę potańczyć. Paparazzi uwieczniali każdą taką scenkę, bo przecież dlaczego cały świat miałby nie wiedzieć, czego słucha taka gwiazda?

W końcu na scenie pojawił się Federico Pasquarelli. Nie, żeby się tego nie spodziewała. Znała chłopaka nie tylko ze szkoły. Często pojawiał się w gazetach, a jego piosenki krążyły w radio, które tak uwielbiała słuchać, głównie jadąc samochodem.

Miała ochotę wstać i potańczyć, aczkolwiek nie uważała by było to stosowne. Miała już dość zdjęć, a i nie chciała by chłopak widział jej zachwyt nad jego talentem. Przynajmniej tutaj. Po co to komu. Uśmiechała się tylko siedząc w fotelu i nucąc piosenki.

Zauważyła, że Federico co trochę na nią zerkał, jakby się nad czymś zastanawiał. I chyba los dał jej tę przyjemność, by dowiedzieć się nad czym.

Gdy zaczął się zbliżać otworzyła szeroko oczy i przestała nucić. Wyglądała trochę na przerażoną, a rzeczywiście była bardzo przerażona. Błagała by się wycofał, kilku fotografów i tak celowało w nią obiektywem. Ale on wzrok „idź sobie, nie chcę, nie!” odczytał bardziej jako „no pokaż co potrafisz”, zeskoczył ze sceny i przy słowach „Viene con me, viene con me*” dał jej niewielką białą różę wyciągniętą z kieszeni marynarki. Wyraz jej twarzy zmienił się nieco z przestraszonej na zdziwioną i zauroczoną. Chłopak puścił jej buziaka i wrócił na scenę. Dopiero wtedy zauważyła jak rozkrzyczeli się ludzie i przybyli paparazzi. Jak na początku było przy niej i Diego dwóch, tak teraz dołożyli jeszcze z pięciu, by zrobić jej zdjęcie z podarowanym kwiatkiem. Po prostu bosko.

Jako modelka wiedziała co robić. Uśmiechała się do zdjęć co trochę zerkając na piosenkarza. Wysłała mu mordercze spojrzenie i uśmiechała się dalej.

-Zrobił to specjalnie? - Diego zaśmiał się jej do ucha.

-Tak. - kiwnęła głowa. - Na pewno.

Po koncercie jak zwykle odprowadził ją do samochodu. Zdążyła przywdziać ciemne okulary, a tłumy dziennikarzy na zewnątrz wciąż zadawali pytania, na które ona nie zamierzała odpowiadać. Wolała udać się bezpiecznie do domu. Zmieniła zdanie dopiero, gdy dostała SMS-a.

Westchnęła cierpiętniczo i podała kierowcy nowy-stary adres. Nowy, bo zmieniły się plany, a stary, ponieważ woził ją tam co najmniej dwa razy w tygodniu.

Wyskoczyła z samochodu jak zwykle mówiąc mu, że nie zajmie jej to dużo czasu. Szła spokojnie kilka minut, aż dotarła do małej, nic nie znaczącej dla ludzkości restauracji.

Wybierali ją, ponieważ i szef, i personel, i klienci byli starszymi ludźmi, co najmniej po pięćdziesiątce. Tacy nie interesowali się za bardzo życiem gwiazd, a oni i tak przychodzili tam najczęściej w normalnych ubraniach, więc nie było mowy o żadnym skandalu.

Teraz nie było tak ciekawie. Ludmiła miała na sobie złotą, błyszczącą sukienkę, szpilki i nienaganny makijaż. A do samej restauracji musiała iść pieszo. Modliła się, by nikt jej nie zobaczył, czy tym bardziej nie usłyszał tupotania butów. I jej modły zostały wysłuchane.

Weszła do lokalu dość zdenerwowana i zdezorientowana. Rozejrzała się po sali.

-O, dobry wieczór, panienko. - zagadnął ją uśmiechnięty kelner. - Jak panienka pięknie wygląda. Ten panienki chłopak to szczęściarz, naprawdę. Siedzi tam w rogu.

Uśmiechnęła się do niego serdecznie, podziękowała i podreptała w wyznaczone miejsce. Zauważyła go, a uśmiech po prostu cisnął jej się na twarz. Starała się go ukryć, ale kiedy wstał by ją przytulić, nie dała już rady. Po chwili w jego ramionach dała mu buziaka w policzek (ślad po pięknej szmince został) i usiadła naprzeciwko.

-Zamówiłeś już coś? - zapytała biorąc kartę do ręki.

-Tak. To co lubisz. - kiwnął głową.

Westchnęła i odłożyła kartę. Poprawiła włosy i spojrzała w oczy swojego chłopaka.

-A teraz mi powiedz co to miało być tam na koncercie. - powiedziała poważnie.

Zaśmiał się.

-Co? Róża ci się nie podobała?

Zmarszczyła brwi i zacisnęła wymalowane, czerwone usta.

-Dobra, dobra. - ułożył ręce w obronnym geście. - Nie mogłem się powstrzymać.

-Powinieneś. Teraz będą nas mieć na językach. Nie po to spotykamy się tutaj od roku, by zaczęli odkrywać to przez jedną różę.

-Czasami żałuję, że jesteśmy sławni. Nie możemy normalnie wyjść za ręce, bo zaraz trafi to na pierwsze strony gazet. - westchnął.

-A ja uwielbiam sławę. Zawsze o tym marzyłam. Ale chciałabym wyjechać na jakiś czas, w jakieś miejsce gdzie nikt nas nie zna. Zaznać choć na chwilę tego innego życia. Mieszkać sobie w domu z ogrodem różanym... -rozmarzyła się.

-I ze mną oczywiście.

-I z tobą, oczywiście.

Chwilę później kelner przyniósł posiłek. Uśmiechnęła się widząc jedno ze swoich ulubionych dań. Fede zawsze wiedział co ona lubi. Wiedział, że dla niej czerwone róże od zawsze przegrywały z delikatnością białych, a arbuzy były prawdziwym darem od Boga.

Było już bardzo późno, w restauracji nie było nikogo poza nimi i zdawało się, że właściciel czeka z zamknięciem tylko na ich wyjście. Nie chcieli im robić problemów. Głównie dlatego, że spędzając tu tak dużo czasu bardzo polubili obsługę. Nawet Ludmiła.

Pożegnali się więc z kelnerem i wyszli na zewnątrz trzymając się za ręce. Zwykle po tych spotkaniach spacerowali, ale w obecnych strojach i o tej porze nie było to dla nich zbyt dobrym rozwiązaniem. Pożegnali się więc kilkanaście metrów od restauracji i obydwoje poszli swoimi drogami. Przynajmniej można tak powiedzieć. Wiedziała, że idzie kilkanaście metrów za nią, by być pewnym, że bezpiecznie dotrze do samochodu. I nigdy nie przyznała się do tej wiedzy.

Idąc tak przed siebie zauważyła dziewczynę i chłopaka, którzy całowali się na ławce, na podwórku pomiędzy blokami. Na jednym z balkonów któregoś bloku krzyczała na oko czterdziestoletnia kobieta, by córka wróciła już do domu.

-Szczęściara. - powiedziała pod nosem. - Tylko godzina może ją od niego oddzielić.

I nie mówiąc nic więcej wróciła do samochodu.


Następnego dnia rano obudził ją dzwonek do drzwi. Zeszła na dół i otworzyła drzwi w szlafroku przykrywającym koszulę nocną.

-Witaj, Lu. - W pełni ubrany Diego niemalże wprosił się do jej mieszkania.

-Witaj. Czyżbyś nie miał nic w lodówce i przyszedł opróżnić moją? - uniosła brwi.

-Niee. Chociaż.. - zastanowił się chwilę, po czym podreptał do kuchni.

Oparła się o blat i patrzyła, jak jej przyjaciel przegląda zawartość dużej, srebrnej lodówki.

-Mam coś dla Ciebie. - wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki gazetę złożoną na tysiąc części.

-Jak ty cokolwiek tam mieścisz? - uniosła brwi.

-Ta kieszeń jest jak torebka Hermiony. - zaśmiał się.

-Chciałbyś. - wywróciła oczami i zaczęła rozkładać gazetę. Jej uwagę przykuła pierwsza strona. Niewiele myśląc zaczęła czytać nagłówek na głos.- „Czy róża stanie pomiędzy Ludmiłą a Diego? Czyżby dziewczyna zdradzała przystojnego aktora z włoskim piosenkarzem?”. Oj, mogli się bardziej nad tym tytułem postarać. - prychnęła.

Chłopak zaśmiał się zabierając coś z jej lodówki.

-Nie mów, że to Cię dziwi, Lu.

-Nie mówię. Oni to już z nas małżeństwo zrobili. A to... To przecież był tylko kwiatek.

-Nieprawda. Spójrz jak się na siebie gapicie. To bardziej przykuło ich uwagę. Zobacz zdjęcia. - wskazał.

-Ciebie też widać. Bynajmniej nie wyglądasz na zazdrosnego. - powiedziała poprawiając włosy.

-Wywalamy? - zapytał otwierając szafkę, pod którą znajdował się śmietnik.

-Dokładnie.

Kiwnęła głową, podeszła kilka kroków i wyrzuciła gazetę do śmietnika.

-Mam jeszcze coś dla Ciebie. - powiedział wyciągając z kieszeni białą kopertę.

-A to skąd wziąłeś?

-Dobrałem się do Twojej skrzynki pocztowej. - wzruszył ramionami.

-Ty się już chyba zbyt pewnie czujesz w moim domu. - pokręciła głową.

-No, otwórz ten list. Pewnie od twojego kochasia.

-Pewnie tak.

Otworzyła kopertę i wyciągnęła zapisaną kartkę. Przeczytała uśmiechając się pod nosem i co chwilę się śmiejąc. Nie zważała w ogóle na pytający wzrok przyjaciela. W końcu złożyła kartkę na pół i spojrzała na Diego.

-Podasz mi walizkę? Leży na górnej półce w szafie.

-Wybierasz się gdzieś?


-Tak. Spędzę miesiąc w ogrodzie różanym. - odparła przygryzając wargę i uśmiechając się delikatnie.  


~fin~ 


Inspiracja: Taylor Swift - The lucky one
Viene con me, viene con me* - chodź ze mną, chodź ze mną

Nika, jeśli jakimś cudem to czytasz to proszę Cię nie opuszczaj swojego bloga. Stęskniłam się za Twoimi historiami. Nie zostawiaj mnie tak, kto będzie mi o Fedemili pisał? ;*

Jestem nawet zadowolona z tej historii, jakoś przypadła mi do gustu. Postaram się do tygodnia wstawić coś nowego i trochę zmienić wygląd menu głównego. Zobaczymy co z tego będzie. Do zobaczenia ;)

1 komentarz: