środa, 24 grudnia 2014

Posrebrzane światła na tle nocy


-Draco, z czym kojarzą Ci się święta?
Pansy ułożyła się wygodniej na kolanach Zabiniego i spojrzała z uśmiechem na przyjaciela.
-Święta? - chłopak uśmiechnął się lekko. - Kojarzą mi się z porannym wstawaniem...

-Paniczu Draco?
Skrzatka cichutko przecisnęła głowę przez szparę w uchylonych drzwiach. Spojrzała na niewielkie wybrzuszenie pod kołdrą i powoli weszła do środka.
-Paniczu Draco, już trzeba wstawać. - powiedziała wesolutko podchodząc do najbliższego okna i odsłaniając żaluzje zasłony.
-Idź sobie. Jeszcze 5 minut. - wybrzuszenie mruknęło pełnym sprzeciwu głosem.
-Nie, nie, paniczu. - skrzatka zachichotała. - Pani Narcyza prosi, by za 5 minut był pan na dole.
-Da mi prezenty? - chłopiec otworzył szaroniebieskie oczy i popatrzył na Iskierkę.
-Nie, paniczu, prezenty będą dopiero po kolacji.
-Łe. - mruknął chłopiec. - W takim razie idę spać.
-Ale paniczu...
-Idź sobie!
Iskierka patrzyła na niego smutno przez jakąś chwilę, lecz zdecydowała się spełnić jego prośbę. Chciała zabrać mu z kuchni trochę pierniczków, jednak nie było to konieczne. Chłopiec już po chwili stał przed lustrem i poprawiał jasne włosy. Ubrany był w czarno-niebieską piżamkę i puchowe kapcie. Uśmiechnął się do odbicia, po czym dosiadł miotły, by być na dole jeszcze przed upływem pięciu minut darowanych przez matkę.

-Ze srebrnym kolorem i naturalnie prezentami...

Święta spędzał jedynie z rodzicami, jednak mimo to, Narcyza bardzo poważnie traktowała owe wydarzenia. Jedzenia było tyle, że starczyłoby dla każdego Śmierciożercy, a prezentów – dla całego Slytherinu.
Draco zawsze podobał się taki stan rzeczy. Choinka stała w centralnym miejscu w salonie, ubrana na srebrno, przyprawiona dodatkowo czarnymi dodatami – jako przynależność do rodów Malofoyów i Blacków. Srebro dominowało, nie tylko na drzewku, ale także w całym domu, na ścianach, podłodze czy suficie.
-Ubierz ten garnitur. - zarządziła Narcyza patrząc na syna. - Ten, co kupiliśmy w zeszłym tygodniu. I ten błękitny krawat, który miałeś rok temu. Iskierko, przynieś Draconowi ubrania do jego pokoju. Idź już tam, kochanie. - uśmiechnęła się, po czym na powrót zajrzała do swojej szafy.
Zdecydowała się na czarną sukienkę ze srebrnymi zdobieniami, którą zawsze zostawiała tylko na wyjątkowe okazje. Jej mąż również pilnował się obowiązujących w jego domu kolorów – było to coś na kształt tradycji.
Suto zakropiony stół, miliony kolorowych paczuszek ze srebrnymi kokardami pod choinką, dźwięki kolęd, iskrzące się srebrne lampki oraz trzy osoby przy stole. Tak było co roku.

-Z opowieściami jak to było kiedyś i przenoszenia tradycji do naszego domu...

-Zawsze siadaliśmy do stołu w określonym porządku. Ojciec na głównym miejscu, matka po jego prawicy, obok jakieś ciocie,wujkowie, a po drugiej stronie dzieci od najstarszego do najmłodszego. Zawsze siedziałam obok Belli i zawsze plotkowałyśmy na temat Andromedy i naszego kuzyna Syriusza. Już wtedy wiedziałyśmy, że nie będzie z nich nic dobrego.
-A co się z nimi stało? - Draco pytał już z czystej grzeczności, doskonale wiedział jak jego ciocia i wujek skończyli.
-Andromeda już nie należy do naszej rodziny, odkąd wzięła za męża jakiegoś mugola. A Syriusz... Syriusz jest Azkabanie, kochanie. Obyś nigdy nie musiał oglądać tego miejsca.
-Nie strasz go, Narcyzo. - odzywał się Lucjusz. - W każdym porządnym czarodziejskim domu na stole musi znajdować się porządny alkohol. U nas tradycją było, żeby każdy członek rodziny napił się choć odrobiny, nawet dzieci. Jesteś młody, ale jesteś Malfoyem, więc powinien to być dla Ciebie wielki zaszczyt.
-Mhm...

-Z gadką ojca o znalezieniu żony...

-Pamiętaj, Draco, czystokrwista żona to podstawa. Mógłbyś spotkać się na przykład z Dafne Greengrass, moglibyście się zaprzyjaźnić, to piękna kobieta z dobrego rodu...
Lucjusz przerwał, gdyż Draco nie przejawiał ową dziewczyną nawet krzty zainteresowania.
-W końcu będziesz musiał sobie jakąś wybrać. - Lucjusz uśmiechnął się lekko rozbawiony.
-Wybiorę. - stwierdził Draco poprawiając krawat. - Ale będzie musiała mi się spodobać. I kupować mi prezenty. Dużo prezentów.
Narcyza zaśmiała się pod nosem.
-Ty będziesz jej kupował prezenty, za to ona odpłaci Ci się trochę inaczej.
-Jak?
-Dowiesz się za kilka lat. - Lucjusz pokręcił głową. - Iskierko, posprzątaj.

-No i wiesz, z rodziną. Moim rodzicom wiele można zarzucić, pewnie wszyscy myślą, że moje święta były puste i sztywne, ale bardzo je lubiłem. I prezenty. Zawsze dostawałem co chciałem. A oni zawsze wiedzieli co chcę.
-Pewnie Ci smutno, że nie możesz z nimi ich spędzić?
-Jest, ale rozumiem, że Czarny Pan nie życzy sobie świątecznej atmosfery w Malfoy Manor. Tym razem zostaję w Hogwarcie, ale pewnie jeszcze pogadamy przez kominek. - uśmiechnął się. - Bez nich nie będzie świąt. Nawet Kevin by nie pomógł.
-Kevin?
-Aa. Nie mówiłem? Święta kojarzą mi się jeszcze z filmem „Kevin sam w domu”. Matka zawsze zmuszała mnie do oglądania przed snem.
-To nie jest mugolskie?

-Mały chłopiec, który pokonuje dwójkę bandytów? To magia.  



~~~


Nie wierzę, udało się.,, Jestem dumna choćby z tego powodu, że wreszcie napisałam cokolwiek do końca. Sukces ;>

Wszystkim, którzy to czytają życzę zdrowych i pogodnych świąt spędzonych z rdoziną i bliskimi, bo to właśnie jest na święta najważniejsze ;)

Do zobaczenia niedługo. 

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział. Taki świąteczny i szybko się go czyta :D Chociaż ja całkowicie inaczej wyobrażałabym sobie święta Malfoyów xD
    __________
    http://przekleci-idealnoscia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń