niedziela, 16 listopada 2014

Jasnoszare myśli umazane błękitnym snem. ~ Cz. 3


Wzrok żadnej z dziewczyn nie przykuwał tak jego uwagi jak jej. Przecież one wszystkie miały na co patrzeć, on zwyczajnie to wiedział i akceptował przyjmując na siebie wszystkie konsekwencje. Ale żadnej z nich nigdy nie zatrzymał u swego boku na dłużej. Dlaczego? Miały zbyt dużo pigmentu.

A przynajmniej tak to nazywał.

Lubił kolory bez ubarwiaczy, wbrew pozorom „tapeta” na twarzy kobiety odstraszała go prawie tak bardzo jak nieczysta krew. Kolory mugoli były bardzo mocno rozdrobnione w wodzie, szlam tylko trochę mniej, półkrwi – co chyba było logicznie zawarte w nazwie - do połowy, a więc jedynie czystokrwiści mogli się pochwalić prawdziwą, mocną warstwą barw.

Takie kolory w opisywaniu niewiele się różniły, szmaragd Pottera nie był tak mocny jak szmaragd jednej ze Ślizgonek – Izabeli, która teoretycznie kolorystycznie bardzo przypadała mu do gustu, jednak ten szmaragd zbyt przypominał szmaragd Pottera. Nie był niczym wyjątkowym. Zatem nie był w stanie spełnić jego wymagań.



-Co to jest?

-Okulary. Dzięki nim możesz widzieć gnębiwtryski.

-Czym są gnębiwtryski?

-To magiczne stworzenia, które wlatują nam przez uszy i mieszają w głowie.

-Jakiego są koloru?

-Spójrz na moją głowę i zobacz. Jest ich tam pełno.

-Niczego tam nie widzę.

-Zatem nie mają koloru.

-Nie istnieje nic bez koloru.

-Tak więc łamią zasady.



Stał z pędzlem w ręku nie wiedząc co dokładnie miałby zrobić. Zamknął oczy. Jak miał je namalować? W jaki sposób? Nie ma takiej farby, która nie miałaby koloru. Ale ta rozmowa dała mu zbyt wiele do myślenia.

-Co malujesz? - Pansy oparła się mocno o ścianę.

-Coś, czego nie widzę. - odarł głośno wzdychając.

-Draco, czy Ty się dobrze czujesz?

-Nie. - odparł i odszedł od płótna. Schował pędzel do kieszeni i wyszedł z pokoju.



-Jak mam je namalować?

-A po co chcesz je malować?

-Po prostu chcę. Jakiego koloru mam użyć?

-One nie mają koloru.

-Więc jak?

-Pozostaw czyste płótno.

-To znaczy biały?

-Nie. Bez koloru.



Malował czarną farbą, dodawał trochę zieleni i żółci starając się pozostawić jak najwięcej pustych malutkich plamek dookoła.

-Malujesz gwiazdy na Ziemi? - Blaise spojrzał na niego z politowaniem.

-Nie. Maluję to, co siedzi mi w głowie. To coś, co wleciało prosto przez uszy i nie pozwala mi o niej zapomnieć.



-Chcę Cię namalować.

Dziewczyna spojrzała na niego i powoli wstała od stołu.

-A jak chcesz to zrobić? - zapytała ciepło.

-Nie jestem pewien. - odparł. - Ale chyba pozwolisz mi spróbować.
Zaśmiała się zaciekawiona, po czym pozwoliła się złapać za rękę i wyszła tak z nim z Wielkiej Sali ignorując zazdrosne spojrzenia dziewczyn oraz pełne zdziwienia tudzież pogardy kierowane przez jej czy też jego przyjaciół.

Udali się prosto do lochów Slytherinu, przemknęli przez pokój wspólny i dotarli do dormitorium Dracona. Zamknął drzwi na wypadek nieproszonych gości (których był w tym momencie bardziej niż pewien) i tak dla pewności rzucił zaklęcie wyciszające (jakby chcieli się wydzierać, by ich wpuścił).

Blondynka usiadła swobodnie na jego łóżku i rozejrzała się dookoła. Uśmiechnęła się.

-Ładnie tu. - powiedziała. - Zawsze myślałam, ze lochy są bardziej ciemne.

Skinął lekko głową i podszedł do płótna ustawionego naprzeciw łóżka.

-Jaki jest Twój ulubiony kolor? - zapytał zerkając na nią.

-Żółty. - odparła. - A Twój?

-Srebrny.

Pędzel szybko zrobił się żółty, ale nie bardzo wiedział co miałby nim przekazać. Nie chciał malować portretu, nie takiego zwykłego – to mógł zrobić każdy malarz nawet mugolski i nawet z ulicy. To nie była dobra droga.

-Jak chcesz mnie namalować? - zapytała przechylając lekko głowę i obserwując pędzel.

-Nie wiem. - odparł całkiem poważnie. - Nie wiem jakiego koloru użyć.

-Musi to być jeden kolor?

-Jeden wiodący. Każdy ma jakiś kolor wiodący.

-Jaki masz Ty?

-Szary.

-Bzdura. - wywróciła oczami.

-Co?

-Bzdura. - powtórzyła. - Na pewno nie szary. A przynajmniej szary nie jest wiodący.

-Więc jaki w Twoim mniemaniu?

-To proste. - pokręciła głową. - Przy swoich przyjaciołach jesteś złoty, dla kobiet jesteś zimno-błękitny, dla rodziców jesteś zielony, dla Sam-Wiesz-Kogo jesteś szary, a dla Harry'ego jesteś czarny.

-A reasumując?

-Namaluj to co widzisz, Draco. - Luna poprawiła włosy. - Są takie przedmioty, które mają nieco więcej niż jeden kolor.

Prychnął pod nosem i na jego pędzlu pojawił się różowy kolor. Nie był przekonany, zupełnie nie był przekonany, ale od czegoś zacząć musiał. A ona miała w sobie coś z różu, taka delikatna, kochająca...

Patrzył na nią, myślał o niej i nawet nie zauważał koloru na jego pędzlu powoli się zmienia. Spoglądał na płótno, ale nie zwracał na to uwagi. Linie nie mogły być proste, jej włosy zostawił przezroczyste (na cześć gnębiwtrysków), a kolory zmieniały się co chwilę.

Delikatna, wrażliwa, pomocna...
Pełna intuicji i uczuć...
Spostrzegawcza, pełna wyobraźni...

Inna niż wszystkie.

Dopiero przy ostatnim pociągnięciu pędzla zmarszczył brwi. Kolory się zmieniały.

Był róż, wrzos, fiolet, błękit, czerń, granat i ten kawałek pustki na jej włosach.

To nie był portret, rysunek obejmował dziewczynę siedzącą na jego łóżku, siedzącą w ciemnym otoczeniu i jaśniejącą na jego tle.

Blondynka wstała, obejrzała jego dzieło i uśmiechnęła się lekko.

-Chyba Ci się udało. - stwierdziła nieco rozbawiona. - Można by powiedzieć, że to ametyst, mój ulubiony kamień. Jest wyjątkowy, ludzie twierdzą, że fioletowy, ale to nie jest do końca prawda. 

Może być też różowy czy niebieski... Łączy.

-Jesteś ametystem. - stwierdził.

-Wychodzi na to, że tak. - skinęła głową.

Spojrzał na obraz jeszcze raz. Widział na nim dziewczynę mocno odznaczającą się na tle, o której mógł powiedzieć więcej, niż tylko jeden kolor. I wiedział, że mu się udało.

-Namaluj mnie. - powiedział po chwili spoglądając na nią i podając jej pędzel.

-Nie potrafię. Nikt naprawdę tego nie potrafi.

-Co to znaczy?

-Jesteś wyjątkowy. Twoje maski są wyjątkowe. Jeszcze tego nie zauważyłeś?

-Czego miałbym nie zauważyć?


-Jesteś lustrem, Draco. A namalować idealnie lustro, to rzecz niewykonalna nawet w świecie czarów. 



~fin~




W końcu udało mi się napisać ostatnią część tego opowiadania. Jestem z niego zadowolona, uwielbiam kolory i rzeczy, które od tych kolorów odbiegają ;> 
Wiem, że długo mnie nie było i za to przepraszam, ale plan zajęć nieco mi się zmienił, staram się też ćwiczyć regularnie, więc mam mniej czasu na pisanie, nad czym bardzo ubolewam. Nie wiem kiedy się pojawi coś następnego, ale myślę, że nie będziecie na to czekać więcej niż 2 tygodni ;]

1 komentarz: