niedziela, 5 kwietnia 2015

A wszystko zaczęło się od mugolskiej, niszczycielskiej i bardzo, bardzo złej gumy do żucia...


Wtorek. Pamiętny dzień dla każdego, kto tylko siedział na śniadaniu w Wielkiej Sali, nawet jeśli nie otrzymał żadnego listu od kochających rodziców, nawet jeśli nie dostał w prezencie pudełka słodyczy i nawet jeśli jego sowa nie była mniejsza od listu, który niosła.

Taka właśnie była doręczycielką prezentu dla Rona Weasleya, zdążyła dwa razy zgubić się latając dookoła złego stołu nim wreszcie dostrzegła pukiel rudych włosów w oddali. Machała i machała maleńkimi skrzydełkami, aż w końcu jej właściciel pozbawił ją zbędnego balastu.

-To chyba od Freda i George'a. - rudzielec wzruszył ramionami. - „Świeca musi zgasnąć” - przeczytał na głos jedyne zdanie, które widniało na kartce. Na dnie koperty widniało coś jeszcze.

-To guma do żucia. - poinformował przyjaciela Harry patrząc, jak ten wyciąga z koperty różowe zawiniątko.

-Tak. - przytaknęła Hermiona. - W mugolskim świecie jest to bardzo popularne. Często dobrze działa na zęby a dodatkowo jest pyszne. - uśmiechnęła się.

-To od Freda i George'a, to musi być pułapka. - prychnął rudowłosy.

-Ron, prawda jest taka, że i tak to zjesz, nie ważne co Ci poradzimy. - dziewczyna wywróciła oczami, a kruczowłosy przyjaciel przytaknął na znak, że się z nią zgadza.

Ron pomyślał chwilę i chyba uznał, że mają rację.

Więc ją zjadł.



Czerwony alarm w Wielkiej Sali. Ludzie uciekali całymi tabunami. TO było wszędzie. TO ich goniło. I choć próbowali, niektórym nie udało się odeprzeć ataku przerażającej gumy.

Cóż, można by rzec, że udało się to dokładnie 2/3 całej sali, jak również 2/3 słynnej złotej trójcy.



-Pani profesor, kiedy będziemy mogli go odwiedzić?

-Na pewno nie w najbliższym czasie, panie Potter.

-A właściwie gdzie mamy spać, skoro jest kwarantanna i większość pokoi Gryffindoru jest zajętych?

-Ci, których nie dosięgła ta szatańska pogoń albo zostaną umieszczeni w wolnych pokojach, albo będą nocować w Pokoju Życzeń. Przykro mi, że na razie nie macie możliwości choćby dotknięcia swoich rzeczy, ale każdy uczeń dotknięty tą chorobą musi mieć własny pokój z dala od wszystkich. Postaramy się, by jak najwięcej osób zostało w pokojach, ale w obecnej sytuacji umieszczenie tam wszystkich jest sprawą niemożliwą. Bądźcie na kolację w Wielkiej Sali to dyrektor powie Wam konkretnie o co chodzi.

-Myśli pani, że to plan Voldemorta?

-Nie wiem czy byłby w stanie wymyślić coś tak mrocznego.

-Zatem kto?

-Ktoś o wiele straszniejszy. - nauczycielka westchnęła ze zgrozą.- A teraz idź z panną Granger do klasy.

Harry nie wydawał się zbyt zadowolony, jednak nie protestował. Wiedział, że nie zobaczy się z Ronem zbyt prędko, a chciał go zapytać czy ten miałby coś przeciwko jego randkowaniu z Ginny. Skoro tak, to wolał z tym poczekać, dziewczyna może i ucieknie, ale ważniejsze, by Ron pozostał jego przyjacielem.

Wszedł do sali od eliksirów z nieco zdziwioną miną. Większość zgromadzonych w ogóle nie chodziła na te lekcje. Nieco zmieszany, ale na tyle przytomny by bez ponaglania przez Snape'a usiąść na miejsce zwrócił się do Hermiony.

-Wiesz co oni wszyscy tutaj robią?

-Nie mam pojęcia, Harry. - odparła szatynka lekko kręcąc głową. - Ale zaraz się dowiemy. - Dodała widząc, jak Severus Snape przemierza salę w kierunku swojego biurka.

-Jako, że Hogwart ma obecnie problemy i z uczniami i z nauczycielami dopadniętymi przez szatańską pogoń, to wszystkie lekcje będziecie mieć w tym składzie. - powiedział spokojnie. - Nie wiedzieć czemu ta zaraza dopadła głównie uczniów z piątego i szóstego roku, zatem lekcje będziecie mieć razem jako ocalali, a materiał dostosowany do średniego poziomu. - zakończył Nietoperz.

Jesteśmy na szóstym roku, więc powinno być prościej. - ucieszył się Harry, po czym rozejrzał się po sali.

Nie było na tyle dużo Ślizgonów by mógł stwierdzić, że to ich sprawka. Oczywiście Malfoy i Zabini musieli przetrwać, co nie zwiastowało niczego dobrego. Niedaleko siedziała Ginny, razem z Luną. Była na wyciągnięcie ręki...

-Harry. - Hermiona szturchnęła przyjaciela w ramię.

-Co?

-Robimy eliksir.

-Aa.

Skinął posłusznie głową i ruszył się po składniki widoczne na tablicy. Nie usłyszał czego ma dotyczyć eliksir i nie bardzo go to interesowało. Zawsze wyglądało to tak, że on i Ron chodzili po rzeczy, a Hermiona zajmowała się bardziej ogarnianiem całej reszty.

-Na tablicy jest przepis. - powiedziała.

-To nie korzystamy z książek?

-Nie każdy stąd ma eliksiry, Harry. - pokręciła głową. - Zresztą o takim eliksirze nigdy nie słyszałam. Nie sądzę by był w naszej książce.

-A o co w nim chodzi?

-Nie powiedział. Mamy go po prostu zrobić. - mruknęła dziewczyna wzdychając ciężko.

Z tego co wiedział, ten sam eliksir mieli robić przez dwa tygodnie, czyli dokładnie tyle ile potrzebowali według Pomfrey chorzy, by chorowatości się wyzbyć. Plusem było, że wiedzieli dokładnie czego się spodziewać, ocena była tylko jedna i Snape nie musiał nic mówić przez wszystkie następne lekcje. Minusem było natomiast to, że wystarczył najmniejszy błąd na początku, by być całkowicie skreślonym do samego końca.

Pod koniec lekcji ich eliksir miał już żółty kolor. Rozejrzeli się po klasie obserwując kolory ich elisrirów.

-To dziwne. - stwierdziła dziewczyna. - Powinny być chyba takie same. Albo chociaż zbliżone kolorystycznie. A tu... Jest strasznie duża rozbieżność kolorystyczna. - Westchnęła -To jest dziwne.

-To eliksiry. - skwitował chłopak.



Oczywiście jakże mogłoby być inaczej, musieli wylądować w Pokoju Życzeń. Tylko najmłodsi dostali miejsca w dormitoriach, cały jego rocznik i rocznik niżej i jeszcze niżej i mniej więcej jedna trzecia rocznika jeszcze niższego musieli spędzać noc w pokoju Przychodź-Wychodź.

Nie mieli na co narzekać, każdy miał własne łóżko w kolorach swojego domu. Były tam cztery rzędy odpowiadające czterem domom (od lewej: Hufflepuff, Gryffindor, Ravenclaw, Slytherin – ustawiane specjalnie ze względu na porozumienie między domami obok siebie).

Harry zajął łóżko obok łóżka Hermiony, niedaleko do łóżka Ginny i tym samym Luny. Pierwsza noc była najdziwniejsza. Nie był przyzwyczajony do tego, że śpi obok niego dwieście osób. Ani do tego, że dwa łóżka dalej i ze trzy w dół śpi Draco Malfoy, który w każdej chwili mógł go zabić we śnie.

-Harry, przestań myśleć. Strasznie to charczy. - zaśmiała się Hermiona. - Próbuję spać.

-Och, przepraszam. - nieco zdumiał się chłopak. - Czekaj, moje myślenie charczy?

-Taa. Jak myślisz o Malfoyu to charczy, jak o Sam-Wiesz-Kim to trzeszczy i tak dalej.

-Ej, a jak myślę o Tobie?

-A myślisz o mnie? - Hermiona zaśmiała się cicho.

Harry tylko uśmiechnął się pod nosem. Teraz właśnie zaczął. I o dziwo zasnął bardzo spokojnym snem, o wiele bardziej niż zwykle, kiedy myślał o Ginny.



Eliksir zmieniał kolor po każdej lekcji. Nie diametralnie, często po prostu robił się odcień jaśniejszy lub ciemniejszy (zależnie od pary). W pierwszym tygodniu Harry'emu wydawało się, że ich eliksir jest dokładnie identyczny co na początku, podczas gdy w eliksirze Luny i Ginny nastało sporo zmian.
Hermiona wyklinała w duchu.

-Co on nam w ogóle dał do roboty? Tego eliksiru nie ma w żadnej, ale to żadnej księdze. Nie powiedział nam jak on się nazywa, a po samych składnikach nie mogę go odszukać. Chciałabym chociaż wiedzieć, czy robimy to dobrze! - warknęła siadając w bibliotece z kolejną księgą przed nosem.

Harry uśmiechnął się ciepło i poklepał przyjaciółkę po ręce.

-Nie martw się. Jesteś w tym najlepsza.

Głośne prychnięcie z sąsiedniego stolika.

-Czego chcesz, Malfoy?

-Ona? W eliksirach? Daruj sobie.

-To, że jesteś pupilkiem Snape'a nie czyni Cię od razu mistrzem z jego przedmiotu. - warknął Harry.

Malfoy zaśmiał się krótko.

-To może nie. Ale lubi mnie za coś. Gdybyś był milszy powiedziałbym Ci czy dobrze robicie eliksir.

-A Ty niby skąd byś miał wiedzieć?

-Bo to mój przepis, kretynie. I tylko ja, nie licząc Snape'a, wiem jak powinien on wyglądać. Ale spoko, bawcie się w szukanie go po księgach, powodzenia. Choćbyś wyuczyła się zastosowania każdego składnika, szlamo, to i tak będzie Ci do mnie daleko.

I wyszedł z tym swoim kpiącym uśmieszkiem.

Harry spojrzał na Hermionę.

-Bredzi. I jest idiotą. Nie przejmuj się. - powiedział kręcąc głową.

Rozejrzał się dookoła, kiedy wracał razem z Hermioną do nauki. Pewna blondynka stała przy regale z książkami i przyglądała się im z uśmiechem. Kiwnął do niej głową, a ona odpowiedziała tym samym.

Chwilę później uciekła za Malfoyem nie mówiąc do nich ani słowa.



Najbardziej podobały mu się noce. Normalnie nie był przyzwyczajony do spędzania ich z Hermioną, ale nigdy nie spodziewał się, że będzie mu to tak bardzo odpowiadać. W ogóle nigdy nie spędzał nocy z kobietami, jedynie czasami śnił mu się jakiś koszmar z ciotką w roli głównej.

A teraz mogli rozmawiać pół nocy i było to zupełnie inne niż rozmowy z Ronem.

-Wiesz, Hermiona, masz bardzo ładną cerę.

Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała tak na niego.

-Cerę?

-Cerę.

-Oj, Harry, naucz się mówić dziewczynom komplementy. - mruknęła Luna bijąc go poduszką. - I rób to o normalniejszej godzinie.

-Normalniejszej? - powiedział szeptem do Hermiony – Nie myślałem, że to słowo jest w jej słowniku.

Hermiona zaśmiała się cicho.

-Tęsknię za Ronem. - powiedziała dziewczyn po chwili, co wywołało niemiły skurcz żołądka u młodego Pottera.

Odrzucił tylko blondynce jej poduszkę i poszedł spać.



-Panie Malfoy, proszę zademonstrować co powinien zrobić poprawnie wykonany eliksir. - powiedział Snape na początku ostatniej lekcji przed powrotem uczniów pogrążonych w klątwie morderczej gumy do żucia.

Wylał sobie kropelkę eliksiru na swoją dłoń i drugą na dłoń towarzysza. Odczekał kilkanaście sekund ze spokojnym wyrazem twarzy. Jakby robił to tylko dla zasady. Kiedy nic się nie wydarzyło najzwyczajniej w świecie rozbił butelkę o podłogę.

Kłęby bladobłękitnego dymu rozniosły się po sali.



Harry siedział na łóżku w swoim dormitorium. Ron był tuż obok i śmiał się z czegoś głośno.

-No nie, jak to możliwe, że oni to zrobili?

Nie wiedział o czym przyjaciel mówi, więc tylko kiwnął głową. Wszystko było zupełnie normalne, aż do chwili, w której w drzwiach ich dormitorium pojawiła się Hermiona.

-Cześć chłopcy. - przywitała się uśmiechając się do Rona, po czym wskoczyła na łóżko Harry'ego, pocałowała go w policzek i ułożyła się z głową na jego kolanach ignorując całkowicie jego zdziwienie.

Wzięła do ręki jego dłoń i ułożyła ją na swoich włosach.

-Nie było mnie raptem dwa tygodnie, a wy już. - rudzielec pokręcił głową cicho się śmiejąc. - Tylko nie łamcie sobie serc, bo nie ufam tej 'kropelce' od ojca. Podobno mug...



Nagle zniknął Ron, a pojawił się Snape.

Zniknęło dormitorium, a pojawiła się klasa od eliksirów.

Tylko Hermiona została, jednak nie wyglądała na chętną by dać się miziać po włosach, jej wyraz twarzy przedstawiał bardziej całkowite zaskoczenie.

-Wybitny, panie Malfoy. I pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu. - powiedział Snape kiwając głową z podziwem. - Ten eliksir został wymyślony przez pana Malfoya, co pokazuje, że jeszcze warto mieć nadzieję w młodzieży. Jak pewnie zauważyliście, albo i nie – powiedział patrząc na Neville'a – ten eliksir pokazuje przyszłość. W obrębie najbliższego tygodnia i to my wybieramy podświadomie moment, który chcemy zobaczyć. Waszym zadaniem na teraz jest wylać sobie po kropelce na palce, nie więcej. Jeśli nic się nie stanie, to zaliczyliście to zadanie.

-A jak coś się stanie?

-Pani Pomfrey jest niedaleko.

-Co się może stać, kiedy jest źle wyważony?

-Patrząc na składniki - zaczął Malfoy. - na pewno wysypka, mdłości, bóle głowy, zaburzenia wzroku, być może nieodwracalne, halucynacje lub utrata czucia w miejscu, w którym się go wylało. - wzruszył ramionami. - Zależy co pomyliliście. Może się też nie stać nic, ale eliksir może nie działać.

-Kolejne 20 punktów dla Slytherinu. - Snape pokiwał z uznaniem głową. - Żeby zdać Wasz eliksir ma po prostu nie wywoływać efektów ubocznych. No już, próbujcie.

Uczniowie niechętnie zabrali się za wypełnianie zadania. Harry postanowił pierwszy spróbować, wolał nie narażać Hermiony na ewentualne skutki uboczne. Ale nic się nie stało. Przynajmniej u nich.

Harry wiedział, że co najmniej połowa uczniów nie zaliczy. Snape chyba przygotował się na negatywne wyniki uczniów, bo wyciągnął przezroczystą substancję, którą oblewał ręce niezdających. 

Dłonie robiły się czarne, ale wszystkie skutki uboczne minęły.

-Ile tak będzie to wyglądać? - mruknęła jedna z Puchonek.

-Trzy dni. - odparł Mistrz Eliksirów. - Reszta zdała. Oceny dostaniecie jutro, kiedy już przetestuję eliksiry nie wywołujące skutków ubocznych.

Nie licząc eliksiru Malfoya tylko Ginny i Luna zarobiły oceny z górnej granicy (Powyżej oczekiwań). Jednak Hermiona nie wydawała się być dotknięta ich zwykłym Zadowalającym.

-Jeśli to co widzieliśmy było przyszłością, Harry... - powiedziała patrząc na niego trochę zakłopotana.

-To chciałbym, żeby moja przyszłość tak wyglądała. - dokończył za nią Harry lekko się uśmiechając.



Ron na kolejnym śniadaniu czuł się jak ryba w wodzie. Wreszcie mógł wrócić do wszystkich tu obecnych smakołyków, próbować wszystkiego czego tylko sobie zażyczył, a nie tego, co akurat otrzymał od pani Pomfrey.

-Mówię Wam, to jedzenie jest darem od niebios. - powiedział popijając ostatni kęs sokiem dyniowym.

Harry i Hermiona cicho się zaśmiali.

-W ogóle wiemy kto stał za tym całym atakiem? - zapytał ich jeszcze.

-Nie. - odpowiedziała Hermiona.

-Nic Wam nie mówili?

-Nic a nic.

Harry spojrzał na drzwi wejściowe Wielkiej Sali.

-Malfoy. - mruknął. - On za tym stoi, ja wam to mówię. Trzeba iść za nim i zobaczyć o co chodzi.

-Jem. - odparł Ron buntowniczym tonem.

Hermiona cicho się zaśmiała, wstała i wzięła swojego chłopaka za rękę.

-No to chodź, Harry, musimy przecież to sprawdzić.

Ron zmierzył ich zaskoczonym spojrzeniem.

-Nie było mnie raptem dwa tygodnie, a wy już. - rudzielec pokręcił głową cicho się śmiejąc. - Tylko nie łamcie sobie serc, bo nie ufam tej 'kropelce' od ojca. Podobno mugole używają tego do sklejania wszystkiego, ojciec mówił, że to większa magia niż petrificus totalus.

Zaśmiali się pod nosem i ruszyli tak do wyjścia. Przechadzali się korytarzami w poszukiwaniu jasnowłosego zbrodniarza, który niewątpliwie coś kombinował.

Znaleźli go, a jakże, kiedy niósł na plecach blondwłosą Krukonkę.

-Miło się robi z Tobą zakłady, Draco.

-Dalej nie wierzę, że to zrobiłaś.

-Wiedziałam, że wygram.

-Ale wiedziałaś też jak ten zakład wygląda. Jesteś chyba jedyną Krukonką, która nie kieruje się rozsądkiem.

-I też jedyną, którą nosisz na plecach z własnej woli.

-W końcu podrzuciłaś Weasleyowi niszczycielską gumę.

-Oj, wszystkim wyszło to na dobre. Ron cieszy się z jedzenia, Harry i Hermiona zrozumieli, że powinni być ze sobą, wydaje mi się, że i Ginny zaczęła rozumieć podchody Neville'a, a jak wierzyć Twojemu eliksirowi to wyjdę z tego jako dziewczyna Księcia Slytherinu.

-Jakby wierzyć? - prychnął Malfoy. - Moje eliksiry nigdy nie kłamią.

-Ale przyszłość można zmienić.

-No nie do końca. Wiesz, mogłabyś mi nie powiedzieć 'tak', ale i tak wiedziałbym, że masz to na myśli. Że w tym momencie właśnie to czujesz. I choć nie przyszłabyś do mojego dormitorium na noc to i tak myślałabyś o mnie aż słońce by wzeszło.

-Nie jesteś troszkę zbyt pewny siebie? - Luna uniosła lekko brwi.

-Taki już mój urok. Eliksir pozwala zrozumieć niektóre sprawy. A skoro pomógł Potterowi i Granger to muszę to jakoś przeżyć.

Dziewczyna zaśmiała się i pocałowała chłopaka w policzek. A potem zwyczajnie podeszła do najbliżej stojącej świecy.

-No, więc czas zakończyć zabawę z gumą. - powiedziała przechylając się w stronę ognia.

Dmuchnęła raz a mocno.


I świeca zgasła.  




~fin~ 


Cóż, wiem, że długo, nie do końca tak jak bym chciała i na dodatek miało być zwykłe Harrmione, ale Draluna jest już tak zakorzeniona w mojej głowie, że nie sposób ją z niej wyciągnąć.
Trzeba to przeżyć.
Następne będzie szybciej i krócej ;)

2 komentarze:

  1. Tak, tak i jeszcze raz tak. Nawet nie wyobrażasz sobie jak (jeszcze bardziej) umiliłaś mi wieczór. Już kilka razy o tym pisałam i napisze raz jeszcze- twoja oryginalność jest świetna. Harry, który nie do końca wie jak powiedzieć kobiecie komplement? Zdecydowanie tak,to bardzo charakterystyczne dla niego. Oby więcej takich sytuacji. Wreszcie moje wyczekane Harrmione. Doszłam nawet do wniosku, że nie mam nic przeciwko Draco i Lunie.Szybciej i krócej; trzymam cię za słowo :P. Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję po raz kolejny! za wszystkie miniaturki z harmony! ♡
    pozdrawiam,
    m. x

    OdpowiedzUsuń