Wtorek. Pamiętny dzień dla każdego,
kto tylko siedział na śniadaniu w Wielkiej Sali, nawet jeśli nie
otrzymał żadnego listu od kochających rodziców, nawet jeśli nie
dostał w prezencie pudełka słodyczy i nawet jeśli jego sowa nie
była mniejsza od listu, który niosła.
Taka właśnie była doręczycielką
prezentu dla Rona Weasleya, zdążyła dwa razy zgubić się latając
dookoła złego stołu nim wreszcie dostrzegła pukiel rudych włosów
w oddali. Machała i machała maleńkimi skrzydełkami, aż w końcu
jej właściciel pozbawił ją zbędnego balastu.
-To chyba od Freda i George'a. -
rudzielec wzruszył ramionami. - „Świeca musi zgasnąć”
- przeczytał na głos jedyne zdanie, które widniało na kartce. Na
dnie koperty widniało coś jeszcze.
-To guma do żucia. - poinformował
przyjaciela Harry patrząc, jak ten wyciąga z koperty różowe
zawiniątko.
-Tak. - przytaknęła Hermiona. - W
mugolskim świecie jest to bardzo popularne. Często dobrze działa
na zęby a dodatkowo jest pyszne. - uśmiechnęła się.
-To od Freda i George'a, to musi być
pułapka. - prychnął rudowłosy.
-Ron, prawda jest taka, że i tak to
zjesz, nie ważne co Ci poradzimy. - dziewczyna wywróciła oczami, a
kruczowłosy przyjaciel przytaknął na znak, że się z nią zgadza.
Ron pomyślał chwilę i chyba uznał,
że mają rację.
Więc ją zjadł.
Czerwony alarm w Wielkiej Sali. Ludzie
uciekali całymi tabunami. TO było wszędzie. TO ich goniło. I choć
próbowali, niektórym nie udało się odeprzeć ataku przerażającej
gumy.
Cóż, można by rzec, że udało się
to dokładnie 2/3 całej sali, jak również 2/3 słynnej złotej
trójcy.
-Pani profesor, kiedy będziemy mogli
go odwiedzić?
-Na pewno nie w najbliższym czasie,
panie Potter.
-A właściwie gdzie mamy spać, skoro
jest kwarantanna i większość pokoi Gryffindoru jest zajętych?
-Ci, których nie dosięgła ta
szatańska pogoń albo zostaną umieszczeni w wolnych pokojach, albo będą nocować w Pokoju Życzeń. Przykro mi, że na razie nie macie
możliwości choćby dotknięcia swoich rzeczy, ale każdy uczeń
dotknięty tą chorobą musi mieć własny pokój z dala od
wszystkich. Postaramy się, by jak najwięcej osób zostało w
pokojach, ale w obecnej sytuacji umieszczenie tam wszystkich jest
sprawą niemożliwą. Bądźcie na kolację w Wielkiej Sali to
dyrektor powie Wam konkretnie o co chodzi.
-Myśli pani, że to plan Voldemorta?
-Nie wiem czy byłby w stanie wymyślić
coś tak mrocznego.
-Zatem kto?
-Ktoś o wiele straszniejszy. -
nauczycielka westchnęła ze zgrozą.- A teraz idź z panną Granger
do klasy.
Harry nie wydawał się zbyt
zadowolony, jednak nie protestował. Wiedział, że nie zobaczy się
z Ronem zbyt prędko, a chciał go zapytać czy ten miałby coś
przeciwko jego randkowaniu z Ginny. Skoro tak, to wolał z tym
poczekać, dziewczyna może i ucieknie, ale ważniejsze, by Ron
pozostał jego przyjacielem.
Wszedł do sali od eliksirów z nieco
zdziwioną miną. Większość zgromadzonych w ogóle nie chodziła
na te lekcje. Nieco zmieszany, ale na tyle przytomny by bez
ponaglania przez Snape'a usiąść na miejsce zwrócił się do
Hermiony.
-Wiesz co oni wszyscy tutaj robią?
-Nie mam pojęcia, Harry. - odparła
szatynka lekko kręcąc głową. - Ale zaraz się dowiemy. - Dodała
widząc, jak Severus Snape przemierza salę w kierunku swojego
biurka.
-Jako, że Hogwart ma obecnie problemy
i z uczniami i z nauczycielami dopadniętymi przez szatańską pogoń,
to wszystkie lekcje będziecie mieć w tym składzie. - powiedział
spokojnie. - Nie wiedzieć czemu ta zaraza dopadła głównie uczniów
z piątego i szóstego roku, zatem lekcje będziecie mieć razem jako
ocalali, a materiał dostosowany do średniego poziomu. - zakończył
Nietoperz.
Jesteśmy na szóstym roku, więc
powinno być prościej. - ucieszył się Harry, po czym rozejrzał
się po sali.
Nie było na tyle dużo Ślizgonów by
mógł stwierdzić, że to ich sprawka. Oczywiście Malfoy i Zabini
musieli przetrwać, co nie zwiastowało niczego dobrego. Niedaleko
siedziała Ginny, razem z Luną. Była na wyciągnięcie ręki...
-Harry. - Hermiona szturchnęła
przyjaciela w ramię.
-Co?
-Robimy eliksir.
-Aa.
Skinął posłusznie głową i ruszył
się po składniki widoczne na tablicy. Nie usłyszał czego ma
dotyczyć eliksir i nie bardzo go to interesowało. Zawsze wyglądało
to tak, że on i Ron chodzili po rzeczy, a Hermiona zajmowała się
bardziej ogarnianiem całej reszty.
-Na tablicy jest przepis. -
powiedziała.
-To nie korzystamy z książek?
-Nie każdy stąd ma eliksiry, Harry. -
pokręciła głową. - Zresztą o takim eliksirze nigdy nie
słyszałam. Nie sądzę by był w naszej książce.
-A o co w nim chodzi?
-Nie powiedział. Mamy go po prostu
zrobić. - mruknęła dziewczyna wzdychając ciężko.
Z tego co wiedział, ten sam eliksir
mieli robić przez dwa tygodnie, czyli dokładnie tyle ile
potrzebowali według Pomfrey chorzy, by chorowatości się wyzbyć.
Plusem było, że wiedzieli dokładnie czego się spodziewać, ocena
była tylko jedna i Snape nie musiał nic mówić przez wszystkie
następne lekcje. Minusem było natomiast to, że wystarczył
najmniejszy błąd na początku, by być całkowicie skreślonym do
samego końca.
Pod koniec lekcji ich eliksir miał już
żółty kolor. Rozejrzeli się po klasie obserwując kolory ich
elisrirów.
-To dziwne. - stwierdziła dziewczyna.
- Powinny być chyba takie same. Albo chociaż zbliżone
kolorystycznie. A tu... Jest strasznie duża rozbieżność
kolorystyczna. - Westchnęła -To jest dziwne.
-To eliksiry. - skwitował chłopak.
Oczywiście jakże mogłoby być
inaczej, musieli wylądować w Pokoju Życzeń. Tylko najmłodsi
dostali miejsca w dormitoriach, cały jego rocznik i rocznik niżej i
jeszcze niżej i mniej więcej jedna trzecia rocznika jeszcze
niższego musieli spędzać noc w pokoju Przychodź-Wychodź.
Nie mieli na co narzekać, każdy miał
własne łóżko w kolorach swojego domu. Były tam cztery rzędy
odpowiadające czterem domom (od lewej: Hufflepuff, Gryffindor,
Ravenclaw, Slytherin – ustawiane specjalnie ze względu na
porozumienie między domami obok siebie).
Harry zajął łóżko obok łóżka
Hermiony, niedaleko do łóżka Ginny i tym samym Luny. Pierwsza noc
była najdziwniejsza. Nie był przyzwyczajony do tego, że śpi obok
niego dwieście osób. Ani do tego, że dwa łóżka dalej i ze trzy
w dół śpi Draco Malfoy, który w każdej chwili mógł go zabić
we śnie.
-Harry, przestań myśleć. Strasznie
to charczy. - zaśmiała się Hermiona. - Próbuję spać.
-Och, przepraszam. - nieco zdumiał się
chłopak. - Czekaj, moje myślenie charczy?
-Taa. Jak myślisz o Malfoyu to
charczy, jak o Sam-Wiesz-Kim to trzeszczy i tak dalej.
-Ej, a jak myślę o Tobie?
-A myślisz o mnie? - Hermiona zaśmiała
się cicho.
Harry tylko uśmiechnął się pod
nosem. Teraz właśnie zaczął. I o dziwo zasnął bardzo spokojnym
snem, o wiele bardziej niż zwykle, kiedy myślał o Ginny.
Eliksir zmieniał kolor po każdej
lekcji. Nie diametralnie, często po prostu robił się odcień
jaśniejszy lub ciemniejszy (zależnie od pary). W pierwszym tygodniu
Harry'emu wydawało się, że ich eliksir jest dokładnie identyczny
co na początku, podczas gdy w eliksirze Luny i Ginny nastało sporo
zmian.
Hermiona wyklinała w duchu.
-Co on nam w ogóle dał do roboty?
Tego eliksiru nie ma w żadnej, ale to żadnej księdze. Nie
powiedział nam jak on się nazywa, a po samych składnikach nie mogę
go odszukać. Chciałabym chociaż wiedzieć, czy robimy to dobrze! -
warknęła siadając w bibliotece z kolejną księgą przed nosem.
Harry uśmiechnął się ciepło i
poklepał przyjaciółkę po ręce.
-Nie martw się. Jesteś w tym
najlepsza.
Głośne prychnięcie z sąsiedniego
stolika.
-Czego chcesz, Malfoy?
-Ona? W eliksirach? Daruj sobie.
-To, że jesteś pupilkiem Snape'a nie
czyni Cię od razu mistrzem z jego przedmiotu. - warknął Harry.
Malfoy zaśmiał się krótko.
-To może nie. Ale lubi mnie za coś.
Gdybyś był milszy powiedziałbym Ci czy dobrze robicie eliksir.
-A Ty niby skąd byś miał wiedzieć?
-Bo to mój przepis, kretynie. I tylko
ja, nie licząc Snape'a, wiem jak powinien on wyglądać. Ale spoko,
bawcie się w szukanie go po księgach, powodzenia. Choćbyś
wyuczyła się zastosowania każdego składnika, szlamo, to i tak
będzie Ci do mnie daleko.
I wyszedł z tym swoim kpiącym
uśmieszkiem.
Harry spojrzał na Hermionę.
-Bredzi. I jest idiotą. Nie przejmuj
się. - powiedział kręcąc głową.
Rozejrzał się dookoła, kiedy wracał
razem z Hermioną do nauki. Pewna blondynka stała przy regale z
książkami i przyglądała się im z uśmiechem. Kiwnął do niej
głową, a ona odpowiedziała tym samym.
Chwilę później uciekła za Malfoyem
nie mówiąc do nich ani słowa.
Najbardziej podobały mu się noce.
Normalnie nie był przyzwyczajony do spędzania ich z Hermioną, ale
nigdy nie spodziewał się, że będzie mu to tak bardzo odpowiadać.
W ogóle nigdy nie spędzał nocy z kobietami, jedynie czasami śnił
mu się jakiś koszmar z ciotką w roli głównej.
A teraz mogli rozmawiać pół nocy i
było to zupełnie inne niż rozmowy z Ronem.
-Wiesz, Hermiona, masz bardzo ładną
cerę.
Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała
tak na niego.
-Cerę?
-Cerę.
-Oj, Harry, naucz się mówić
dziewczynom komplementy. - mruknęła Luna bijąc go poduszką. - I
rób to o normalniejszej godzinie.
-Normalniejszej? - powiedział szeptem
do Hermiony – Nie myślałem, że to słowo jest w jej słowniku.
Hermiona zaśmiała się cicho.
-Tęsknię za Ronem. - powiedziała
dziewczyn po chwili, co wywołało niemiły skurcz żołądka u
młodego Pottera.
Odrzucił tylko blondynce jej poduszkę
i poszedł spać.
-Panie Malfoy, proszę zademonstrować
co powinien zrobić poprawnie wykonany eliksir. - powiedział Snape
na początku ostatniej lekcji przed powrotem uczniów pogrążonych w
klątwie morderczej gumy do żucia.
Wylał sobie kropelkę eliksiru na
swoją dłoń i drugą na dłoń towarzysza. Odczekał kilkanaście
sekund ze spokojnym wyrazem twarzy. Jakby robił to tylko dla zasady.
Kiedy nic się nie wydarzyło najzwyczajniej w świecie rozbił
butelkę o podłogę.
Kłęby bladobłękitnego dymu
rozniosły się po sali.
Harry siedział na łóżku w swoim
dormitorium. Ron był tuż obok i śmiał się z czegoś głośno.
-No nie, jak to możliwe, że oni to
zrobili?
Nie wiedział o czym przyjaciel
mówi, więc tylko kiwnął głową. Wszystko było zupełnie
normalne, aż do chwili, w której w drzwiach ich dormitorium
pojawiła się Hermiona.
-Cześć chłopcy. - przywitała się
uśmiechając się do Rona, po czym wskoczyła na łóżko Harry'ego,
pocałowała go w policzek i ułożyła się z głową na jego
kolanach ignorując całkowicie jego zdziwienie.
Wzięła do ręki jego dłoń i
ułożyła ją na swoich włosach.
-Nie było mnie raptem dwa tygodnie,
a wy już. - rudzielec pokręcił głową cicho się śmiejąc. -
Tylko nie łamcie sobie serc, bo nie ufam tej 'kropelce' od ojca.
Podobno mug...
Nagle zniknął Ron, a pojawił się
Snape.
Zniknęło dormitorium, a pojawiła się
klasa od eliksirów.
Tylko Hermiona została, jednak nie
wyglądała na chętną by dać się miziać po włosach, jej wyraz
twarzy przedstawiał bardziej całkowite zaskoczenie.
-Wybitny, panie Malfoy. I pięćdziesiąt
punktów dla Slytherinu. - powiedział Snape kiwając głową z
podziwem. - Ten eliksir został wymyślony przez pana Malfoya, co
pokazuje, że jeszcze warto mieć nadzieję w młodzieży. Jak pewnie
zauważyliście, albo i nie – powiedział patrząc na Neville'a –
ten eliksir pokazuje przyszłość. W obrębie najbliższego tygodnia
i to my wybieramy podświadomie moment, który chcemy zobaczyć.
Waszym zadaniem na teraz jest wylać sobie po kropelce na palce, nie
więcej. Jeśli nic się nie stanie, to zaliczyliście to zadanie.
-A jak coś się stanie?
-Pani Pomfrey jest niedaleko.
-Co się może stać, kiedy jest źle
wyważony?
-Patrząc na składniki - zaczął
Malfoy. - na pewno wysypka, mdłości, bóle głowy, zaburzenia
wzroku, być może nieodwracalne, halucynacje lub utrata czucia w
miejscu, w którym się go wylało. - wzruszył ramionami. - Zależy
co pomyliliście. Może się też nie stać nic, ale eliksir może
nie działać.
-Kolejne 20 punktów dla Slytherinu. -
Snape pokiwał z uznaniem głową. - Żeby zdać Wasz eliksir ma po
prostu nie wywoływać efektów ubocznych. No już, próbujcie.
Uczniowie niechętnie zabrali się za
wypełnianie zadania. Harry postanowił pierwszy spróbować, wolał
nie narażać Hermiony na ewentualne skutki uboczne. Ale nic się nie
stało. Przynajmniej u nich.
Harry wiedział, że co najmniej połowa
uczniów nie zaliczy. Snape chyba przygotował się na negatywne
wyniki uczniów, bo wyciągnął przezroczystą substancję, którą
oblewał ręce niezdających.
Dłonie robiły się czarne, ale
wszystkie skutki uboczne minęły.
-Ile tak będzie to wyglądać? -
mruknęła jedna z Puchonek.
-Trzy dni. - odparł Mistrz Eliksirów.
- Reszta zdała. Oceny dostaniecie jutro, kiedy już przetestuję
eliksiry nie wywołujące skutków ubocznych.
Nie licząc eliksiru Malfoya tylko
Ginny i Luna zarobiły oceny z górnej granicy (Powyżej oczekiwań).
Jednak Hermiona nie wydawała się być dotknięta ich zwykłym
Zadowalającym.
-Jeśli to co widzieliśmy było
przyszłością, Harry... - powiedziała patrząc na niego trochę
zakłopotana.
-To chciałbym, żeby moja przyszłość
tak wyglądała. - dokończył za nią Harry lekko się uśmiechając.
Ron na kolejnym śniadaniu czuł się
jak ryba w wodzie. Wreszcie mógł wrócić do wszystkich tu obecnych
smakołyków, próbować wszystkiego czego tylko sobie zażyczył, a
nie tego, co akurat otrzymał od pani Pomfrey.
-Mówię Wam, to jedzenie jest darem od
niebios. - powiedział popijając ostatni kęs sokiem dyniowym.
Harry i Hermiona cicho się zaśmiali.
-W ogóle wiemy kto stał za tym całym
atakiem? - zapytał ich jeszcze.
-Nie. - odpowiedziała Hermiona.
-Nic Wam nie mówili?
-Nic a nic.
Harry spojrzał na drzwi wejściowe
Wielkiej Sali.
-Malfoy. - mruknął. - On za tym stoi,
ja wam to mówię. Trzeba iść za nim i zobaczyć o co chodzi.
-Jem. - odparł Ron buntowniczym tonem.
Hermiona cicho się zaśmiała, wstała
i wzięła swojego chłopaka za rękę.
-No to chodź, Harry, musimy przecież
to sprawdzić.
Ron zmierzył ich zaskoczonym
spojrzeniem.
-Nie było mnie raptem dwa tygodnie, a
wy już. - rudzielec pokręcił głową cicho się śmiejąc. - Tylko nie łamcie sobie serc, bo nie ufam tej 'kropelce' od ojca.
Podobno mugole używają tego do sklejania wszystkiego, ojciec mówił,
że to większa magia niż petrificus totalus.
Zaśmiali się pod nosem i ruszyli tak
do wyjścia. Przechadzali się korytarzami w poszukiwaniu
jasnowłosego zbrodniarza, który niewątpliwie coś kombinował.
Znaleźli go, a jakże, kiedy niósł
na plecach blondwłosą Krukonkę.
-Miło się robi z Tobą zakłady,
Draco.
-Dalej nie wierzę, że to zrobiłaś.
-Wiedziałam, że wygram.
-Ale wiedziałaś też jak ten zakład
wygląda. Jesteś chyba jedyną Krukonką, która nie kieruje się
rozsądkiem.
-I też jedyną, którą nosisz na
plecach z własnej woli.
-W końcu podrzuciłaś Weasleyowi
niszczycielską gumę.
-Oj, wszystkim wyszło to na dobre. Ron
cieszy się z jedzenia, Harry i Hermiona zrozumieli, że powinni być
ze sobą, wydaje mi się, że i Ginny zaczęła rozumieć podchody
Neville'a, a jak wierzyć Twojemu eliksirowi to wyjdę z tego jako
dziewczyna Księcia Slytherinu.
-Jakby wierzyć? - prychnął Malfoy. -
Moje eliksiry nigdy nie kłamią.
-Ale przyszłość można zmienić.
-No nie do końca. Wiesz, mogłabyś mi
nie powiedzieć 'tak', ale i tak wiedziałbym, że masz to na myśli.
Że w tym momencie właśnie to czujesz. I choć nie przyszłabyś do
mojego dormitorium na noc to i tak myślałabyś o mnie aż słońce
by wzeszło.
-Nie jesteś troszkę zbyt pewny
siebie? - Luna uniosła lekko brwi.
-Taki już mój urok. Eliksir pozwala
zrozumieć niektóre sprawy. A skoro pomógł Potterowi i Granger to
muszę to jakoś przeżyć.
Dziewczyna zaśmiała się i pocałowała
chłopaka w policzek. A potem zwyczajnie podeszła do najbliżej
stojącej świecy.
-No, więc czas zakończyć zabawę z
gumą. - powiedziała przechylając się w stronę ognia.
Dmuchnęła raz a mocno.
I świeca zgasła.
~fin~
Cóż, wiem, że długo, nie do końca tak jak bym chciała i na dodatek miało być zwykłe Harrmione, ale Draluna jest już tak zakorzeniona w mojej głowie, że nie sposób ją z niej wyciągnąć.
Trzeba to przeżyć.
Następne będzie szybciej i krócej ;)
Tak, tak i jeszcze raz tak. Nawet nie wyobrażasz sobie jak (jeszcze bardziej) umiliłaś mi wieczór. Już kilka razy o tym pisałam i napisze raz jeszcze- twoja oryginalność jest świetna. Harry, który nie do końca wie jak powiedzieć kobiecie komplement? Zdecydowanie tak,to bardzo charakterystyczne dla niego. Oby więcej takich sytuacji. Wreszcie moje wyczekane Harrmione. Doszłam nawet do wniosku, że nie mam nic przeciwko Draco i Lunie.Szybciej i krócej; trzymam cię za słowo :P. Wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuńdziękuję po raz kolejny! za wszystkie miniaturki z harmony! ♡
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m. x